Pomoc - Szukaj - Lista Użytkowników - Kalendarz
Pełna wersja: Czysta bomba neutronowa
historycy.org > Wybrane specjalizacje historii > HISTORIA NAUKI I TECHNIKI > Historia techniki wojskowej
Pages: 1, 2
Syzyf
W 1981 r. amerykański sekretarz obrony, Caspar Weinberg wystąpił przed kongresem z ideą budo-
wy czystej bomby neutronowej. Takiej która wywoływałaby jedynie śladowe skażenie terenu. Czy stworzenie takiej broni było naprawdę możliwe?
mgaurelius
Francuzi w 1982 roku ogłosili rozpoczęcie budowy głowic neutronowych. Po czym się wycofali, argumentując to presją wewnętrzną i zewnętrzną.

http://www.nuclearfiles.org/menu/key-issue...eutron-bomb.htm
Piast anonim
Mój drogi zwróć uwagę jak nazywa się to forum.
Ramond
QUOTE
W 1981 r. amerykański sekretarz obrony, Caspar Weinberg wystąpił przed kongresem z ideą budo-
wy czystej bomby neutronowej.

Jakieś źródło?
QUOTE
czystej bomby neutronowej. Takiej która wywoływałaby jedynie śladowe skażenie terenu. Czy stworzenie takiej broni było naprawdę możliwe?

Dopóki ktoś nie udowodni, że jest inaczej, moja odpowiedź brzmi: NIE. Swobodne neutrony powodują aktywację substancji w otoczeniu wybuchu, a co za tym bardzo wyraźne skażenie terenu.
Speedy
Hej
QUOTE(Syzyf @ 5/01/2011, 14:30)
W 1981 r. amerykański sekretarz obrony, Caspar Weinberg wystąpił przed kongresem z ideą budo-
wy czystej bomby neutronowej. Takiej która wywoływałaby jedynie śladowe skażenie terenu. Czy stworzenie takiej broni było naprawdę możliwe?
*


1) Caspar Weinberger
2) Pomysł "bomby neutronowej", określanej wówczas jako ER (Enchanced Radiation - wzmocnione promieniowanie) powstał pod koniec lat 50.w Lawrence Livermore Laboratory; na początku lat 60. przeprowadzono próbny wybuch w Nevadzie (podziemny). Z grubsza biorac jest to broń termojądrowa, tylko z dwoma niewielkimi zmianami:
- paliwo 2. stopnia jest silnie wzbogacone w tryt, żeby nie trzeba było "marnować" neutronów z syntezy do jego produkcji z litu,
- płaszcz i bomby i jej 2. stopnia (kapsuły z paliwem do syntezy) nie jest z uranu, wolframu czy innych takich rzeczy o dużej gęstości, lecz z niklu, chromu albo i stali po prostu. Z jednej strony pogarsza to kompresję i osłabia znacznie cały wybuch (a o to wszak chodzi), z drugiej nie zatrzymuje neutronów z syntezy, które swobodnie opuszczają sobie bombę w miarę powstawania.
W efekcie ze słabej stosunkowo eksplozji rzędu 1 kt dostajemy gigantyczny strumień neutronów. Trzeba pamiętać, że typowy pancerz czołgu niezbyt skutecznie chroni przed neutronami. Za angielską wikipedią, przyjmując za śmiertelną wartość dawki pochłoniętej 6 Gy (grejów) - powoduje ona śmierć 50% napromieniowanych - bomba ER o sile 1 kt detonowana na optymalnej wysokości 200 m mogłaby zabić nieosłonięte osoby w promieniu 1350 m, zaś załogi czołgów z 1100 m. W promieniu 690 m dawka pochłonięta przez załogi czołgów wynosiłaby 80 Gy co oznacza śmierć na miejscu.
Dla porównania fala uderzeniowa wywołana przez taki wybuch w zasadzie nie byłaby w stanie fizycznie zniszczyć czołgu z żadnej odległości (przy wybuchu naziemnym - z odl. 120 m) jedynie transporter opancerzony z odl. kilkudziesięciu metrów lub samochody z 550 m.
Takie było bowiem główne przeznaczenie bomb ER. Miała to być broń taktyczna, mająca powstrzymać inwazję pancernych armii Układu Warszawskiego na Zachód. Użycie przeciw nim klasycznej broni jądrowej wymagałoby ładunków dużej mocy, a więc zniszczenia na obszarze działań wojennych (zapewne głównie pasa wzdłuż granicy niemiecko-niemieckiej) byłyby ogromne. ER-y pozwalały oszczędzić część infrastruktury przynajmniej...
Skażenie terenu przez ER-y było generalnie nieznaczne. Oczywiście po wybuchu zostawał pluton z I stopnia, ale było go generalnie niewiele. Zauważmy, że 10-20-kilotonowe eksplozje powietrzne w Hiroszimie i Nagasaki nie spowodowały istotnego skażenia, miasta te były i są zamieszkiwane nadal. Tym bardziej wybuch o sile 1 kt (a nawet mniejszej, bo wszak część energii była z syntezy) nie spowodowałby wielkiego skażenia.
Jest jeszcze to o czym wspominał Ramond, promieniotwórczość wzbudzona w otoczeniu przez strumień neutronów. Powstające w tym procesie nietrwałe nuklidy mają jednak dosyć krótki czas półrozpadu, rzędu minut-godzin. Czyli "dają" bardzo mocno, ale niezbyt długo, po 1-2 dniach nie ma w zasadzie problemu.
Dla ER znaleziono jeszcze jedno zastosowanie - w głowicach przeciwrakiet. Jeśli nie udałoby się uzyskać bezpośredniego trafienia, to wybuch takiej głowicy w pobliżu celu - głowicy nuklearnej - napromieniowałby go ogromną dawką neutronów. W efekcie atakowany ładunek nuklearny uległby takim zmianom, że jego prawidłowy wybuch w celu byłby niemożliwy (a być może nawet wyzwoliłoby się tyle energii, że wystarczyłaby do zniszczenia całej głowicy).
3) oczywiście zrobienie takiej broni było i jest możliwe i nawet była ona na uzbrojeniu przez czas jakiś. Teraz już muszę sięgnąć do ściągi na temat amerykańskiej broni jądrowej http://nuclearweaponarchive.org/Usa/Weapons/Allbombs.html i wybrać to co nas interesuje. Otóż jeśli chodzi o nuklearne głowice bojowe ER to w USA opracowano następujące:
- W-63 - głowica do rakiety taktycznej Lance opracowana przez Lawrence Livermore Lab. Projekt skreślony w listopadzie 1966 na rzecz W-70
- W-64 - konkurencyjna głowica do Lance opracowana w Los Alamos. Projekt skreślony w IX.1964 na rzecz W-63
- W-65 - głowica do przeciwrakiety Sprint; projekt skreślony w I.1968 na rzecz W-66
- W-66 - głowica do przeciwrakiety Sprint o sile wybuchu 1 kt. Produkcja VI.1974 - III.1975 (70 szt.) wycofanie ze służby VIII.1978, wycofanie ze składowania 1985.
- W-70 Mod.3 - głowica do rakiety Lance o sile 1 kt. Produkcja VIII.1981 - II.1983 (380 szt.) wycofanie ze służby do IX.1992.
- W-79 Mod.0 - głowica do pocisku artyleryjskiego M753 do haubic 203 mm. Siła wybuchu ustawiana w zakresie 0,1 - 1,1 kt (3 ustawienia), możliwość wybuchu ER lub zwykłego jądrowego. Produkcja VII.1981 - VIII.1986 (325 szt.) wycofanie ze służby do IX.1992.
- W-81 - głowica do rakiety plot. SM-2 o sile 2-4 kt; potem zrezygnowano z opcji ER a potem w ogóle z całej głowicy (skreślona w 1986)
- W-82 Mod.0 - głowica do pocisku artyleryjskiego XM785 do haubic 155 mm o sile <0,2 kt (max. <2 kt). Konstrukcja jak W-79, z reglowaną siłą wybuchu i możliwością użycia z opcją ER lub bez. Skreślona w X.1983.
ku140820
A czy wiadomo coś o ewentualnych sowieckich odpowiednikach głowic ER?
Ramond
QUOTE
Jest jeszcze to o czym wspominał Ramond, promieniotwórczość wzbudzona w otoczeniu przez strumień neutronów. Powstające w tym procesie nietrwałe nuklidy mają jednak dosyć krótki czas półrozpadu, rzędu minut-godzin. Czyli "dają" bardzo mocno, ale niezbyt długo, po 1-2 dniach nie ma w zasadzie problemu.

Oczywiście. Jednak zaprzeczając, by "czysta bomba neutronowa" "wywoływałaby jedynie śladowe skażenie terenu" nie miałem na myśli skażenia w liczbach absolutnych tylko w porównaniu do "nieczystych", tradycyjnych głowic nuklearnych. A w tym porównaniu, bomba neutronowa wywołuje skażenie WIĘKSZE niż tradycyjna broń nuklearna tej samej mocy.
Beukot
Speedy, z Twojego postu wynika że to świetna broń.
Po co właściwie się jakoś ograniczać czy z niej rezygnować?
Wygląda nawet całkiem, hmm, humanitarnie.
matigeo
Taa... i w przypadku użycia mamy np. miasta duchów jak z horroru. Lepiej nie wiedzieć, co zostaje z człowieka po takiej dawce. Ktoś wie, jak to-to oddziaływuje na florę?
Beukot
QUOTE(matigeo @ 6/01/2011, 21:34)
Taa... i w przypadku użycia mamy np. miasta duchów jak z horroru.

Nie bardzo widzę różnicę w porównaniu do kilku miast zglacplacowanych TNT razem z mieszkańcami.
QUOTE(matigeo @ 6/01/2011, 21:34)
Lepiej nie wiedzieć, co zostaje z człowieka po takiej dawce.

Pewnie piecze.
QUOTE(matigeo @ 6/01/2011, 21:34)
Ktoś wie, jak to-to oddziaływuje na florę?

W sadach będą wisieć pieczone jabłka.
Gerhard
QUOTE(Beukot @ 6/01/2011, 21:21)
Speedy, z Twojego postu wynika że to świetna broń.
Po co właściwie się jakoś ograniczać czy z niej rezygnować?


Bo to jest świetna broń. Tylko, że technologią do jej produkcji dysponowała tylko jedna strona: zachodnia. Blok wschodni nie miał odpowiednika - nie udało się ani wykonać go samodzielnie, ani ukraść planów.

W związku z tym pojawiła się ogromna ilość zarzutów o "krwiożerczość", "podżeganie do konfliktu", "niehumanitarność TEJ BOMBY" ("Okrutna broń", "Zabija ludzi!!", "Selektywna broń przeznaczona do mordowania"). Zarzuty sowieckie zostały podchwycone przez organizacje pacyfistyczne oraz sporą część społeczeństwa zachodniego. W efekcie istnienie bomby neutronowej stało się bardzo niewygodne propagandowo. A sowieci idealnie używali tego argumentu w negocjacjach pokojowych, a w szczególności w relacjach z tych negocjacji.
Beukot
QUOTE(Gerhard @ 7/01/2011, 7:40)
Bo to jest świetna broń. Tylko, że technologią do jej produkcji dysponowała tylko jedna strona: zachodnia. Blok wschodni nie miał odpowiednika - nie udało się ani wykonać go samodzielnie, ani ukraść planów.

Serio?
Rosjanie byli całkiem sprytni w technologiach nuklearnych. Na czym polegał kruczek? Specjalny rodzaj zapalnika o konkretnej dokładności (na niej można było ZSRR zawsze zagiąć) działania?
QUOTE(Gerhard @ 7/01/2011, 7:40)
W związku z tym pojawiła się ogromna ilość zarzutów o "krwiożerczość", "(...) Zarzuty sowieckie zostały podchwycone przez organizacje pacyfistyczne oraz sporą część społeczeństwa zachodniego. W efekcie istnienie bomby neutronowej stało się bardzo niewygodne propagandowo. A sowieci idealnie używali tego argumentu w negocjacjach pokojowych, a w szczególności w relacjach z tych negocjacji.

A nie uważasz, że powstanie takiego handicapu dla Rosjan (jednak niespecjalnie dużego w kontekście potencjalnej wojny globalnej) mogło skłaniać USA do łatwiejszego szafowania groźbami? Waszyngtońskie jaszczembie nie pojawiły się przecież na świecie wraz z wojną w Iraku.
W tym kontekście demonstracje pożytecznych idiotów miały pewien szerszy kontekst i - jednak - pewien sens.
Gerhard
QUOTE(Beukot @ 7/01/2011, 9:11)
Rosjanie byli całkiem sprytni w technologiach nuklearnych. Na czym polegał kruczek? Specjalny rodzaj zapalnika o konkretnej dokładności (na niej można było ZSRR zawsze zagiąć) działania?


Nie mam pojęcia o szczegółach technicznych. Podobnie jak o szczegółach innych bomb - znamy tylko ogólne, powszechnie dostępne schematy.

Co do "sprytu" Rosjan w tej dziedzinie to nie jestem przekonany - plany bomby A (atomowa - 1 stopień) i W (wodorowa - 2 stopniowa) po prostu ukradli. Chyba dopiero bombę 3 stopniową (o bardzo dużej mocy) opracowali samodzielnie mniej więcej w tym samym czasie jak zachód.

Później znowu zostali w tyle. Lub sprawiali takie wrażenie. Nic mi nie wiadomo o radzieckich odpowiednikach bomby neutonowej ani technologi mini-nuke (bomby o mocy 50-500 ton TNT). Natomiast bardzo protestowali przeciwko takim "niebezpiecznym" technologią zapewniając "że pokojowy Związek Radziecki" nie będzie prowadził badań w tych dziedzinach.

W zapewnienia, że z powodów "miłości do pokoju" zrezygnowali z produkcji jakiejś broni nie wierzę. Wychodzi mi więc na to, że nie mogąc dorównać zachodowi postawili "wykastrować" nową broń politycznie i doprowadzić do zatrzymania jej produkcji.
Dowodów na to nie ma - ale kilka razy spotkałem się z taką interpretacją.

QUOTE
A nie uważasz, że powstanie takiego handicapu dla Rosjan (jednak niespecjalnie dużego w kontekście potencjalnej wojny globalnej) mogło skłaniać USA do łatwiejszego szafowania groźbami? Waszyngtońskie jaszczembie nie pojawiły się przecież na świecie wraz z wojną w Iraku.
W tym kontekście demonstracje pożytecznych idiotów miały pewien szerszy kontekst i - jednak - pewien sens.


Przewaga bomby neutronowej nad "klasyczną" głowicą 1 Mt TNT jest niewielka. A główny argument sowiecki "W sytuacji działań wojennych łatwiej przyjdzie decyzja o użyciu bomby - odpowiednika 200 ton trotylu niż 20 kt TNT" jest sensowny. I dlatego "chwycił" propagandowo - i broń taka ostatecznie została "skasowana".

Posiadanie ładunków N i mini-nuke w "zbrojowni" faktycznie zaburzało podział na wojne konwecjonalną i wojne atomową. A odpowiedź radziecka na ładunek 200 ton z konieczności musiała by być "w pełni atomowa".
kris9
QUOTE(Gerhard @ 7/01/2011, 7:40)
Bo to jest świetna broń. Tylko, że technologią do jej produkcji dysponowała tylko jedna strona: zachodnia. Blok wschodni nie miał odpowiednika - nie udało się ani wykonać go samodzielnie, ani ukraść planów.

To co dziś wiadomo to to że do uzbrojenia tą broń wprowadzono tylko w USA. Większość źródeł twierdzi jednak, że technologię tą posiadają też ZSRR/Rosja, Francja i Chiny.

QUOTE(Gerhard @ 7/01/2011, 7:40)
W związku z tym pojn apewno awiła się ogromna ilość zarzutów o "krwiożerczość", "podżeganie do konfliktu", "niehumanitarność TEJ BOMBY" ("Okrutna broń", "Zabija ludzi!!", "Selektywna broń przeznaczona do mordowania").

W ZSRR w tamtym czasie wykrzystywano kazda okazję aby po pierwsze oszczedzić pieniądze po drugie zrobić z Reagana drugiego Hitlera. dry.gif

QUOTE(Gerhard @ 7/01/2011, 7:40)
plany bomby A (atomowa - 1 stopień) i W (wodorowa - 2 stopniowa) po prostu ukradli.

Z tego co wiem koncepcje Tellera-Ulama opracowali samodzielnie. dry.gif
jetasowicz
Ktoś wcześniej napisał że taka bomba miałaby większą siłę rażenia w zamian za krótsze promieniowanie. Owszem ale w wypadku gdy po eksplozji skutki takowej (promieniowanie) zanikłyby po 1-2 dniach, jest to chyba (nawet w gdyby wybuch był większy) lepsze niżeli efekty tego byłyby odczuwalne dla ludzi, już wiele lat po zdarzeniu (mówię tu o chorobach popromiennych), zresztą wystarczy pomyśleć o tym co było po Czarnobylu (wiem że to nie była bomba ale następstwa jak po niej).
Coobeck
Vitam

zresztą wystarczy pomyśleć o tym co było po Czarnobylu (Jetasowicz)

A konkretnie?
isoroku
Witam wszystkich.

Bomba Neutronowa wnosiła moim zdaniem nową jakość w dziedzinie broni pancernej, wywołując coś co nazwałbym efektem Drednoughta.

Rosjanie mieli 59 tysięcy szt. czołgów, NATO posiadało 10,5 tysiąca szt.

Bomby neutronowe użyte przez NATO (oczywiście w odpowiedniej ilości) były w stanie zabić załogi wszystkich sowieckich czołgów, tak jak oczywiście sowieckie bomby neutronowe były w stanie zabić załogi wszystkich czołgów NATO. W efekcie istniejące czołgi nadawały się na złom, ponieważ trzeba by było opracować nowe czołgi, wyłożone od środka grubą warstwą ołowiu.
Przeróbka istniejących czołgów musiałaby doprowadzić do spadku ich manewrowości, zwiększeniu nacisku na grunt, nie sądzę by mechanizmy zawieszenia wytrzymały przeróbkę istniejących maszyn.

Tej opcji Rosjanie bali się jak ognia. Rzecz jednak w tym, że jeśli bomba neutronowa miała być bronią przeciwpancerną w istocie, to o użyciu tej broni nie decydował Prezydent ściskający w ręku "nuklearną walizkę", tylko decydował o tym być może dowódca pułku albo nawet kompanii.
Pamiętam argument, że do zniszczenia życia biologicznego w mieście wielkości Paryża miało być wystarczające 11 bomb neutronowych. I o takim życiu albo śmierci miał decydować żołnierz dość niskiego szczebla, a nie głowa Państwa. To właśnie było nie do przyjęcia dla zachodnich demokracji.

Pojęcia "efekt Drednoughta" użyłem oczywiście dlatego, że ta konstrukcja zdeklasowała wszystkie inne pancerniki, i zmusiła Niemcy i Wielka Brytanię do nowego etapu wyścigu zbrojeń. Tak jak w tym przypadku musiałyby powstawać nowe czołgi.

Nie jestem tego pewien, ale prawdopodobnie z bomby neutronowej zrezygnowano, z powodu dużych osiągnięć w realizacji koncepcji FOFA.
Niszczenie czołgów z powierza, z dużej odległości, broniami kierowanymi.
kris9
QUOTE(isoroku @ 8/01/2011, 15:58)
Bomba Neutronowa wnosiła moim zdaniem nową jakość w dziedzinie broni pancernej, wywołując coś co nazwałbym efektem Drednoughta.

Rosjanie mieli 59 tysięcy szt. czołgów, NATO posiadało 10,5 tysiąca szt.

Bomby neutronowe użyte przez NATO (oczywiście w odpowiedniej ilości) były w stanie zabić załogi wszystkich sowieckich czołgów, tak jak oczywiście sowieckie bomby neutronowe były w stanie zabić załogi wszystkich czołgów NATO.

No a zwykłe bomby atomowe to niby nie były? wink.gif

QUOTE(isoroku @ 8/01/2011, 15:58)
W efekcie istniejące czołgi nadawały się na złom, ponieważ trzeba by było opracować nowe czołgi, wyłożone od środka grubą warstwą ołowiu.

Tak na marginesie: Radzieckie czołgi poczynając od T-55 były wewnątrz "wyłożone" okładziną przeciwradiacyjną (jaki poziom ochrony to dawało, niestety nie wiem).
orkan
Dokładnie. Od wozu T-55A zwanego "atomowym" z 1961 a potem wszystkie nowe wozy posiadały integralną powłokę antyradiacyjną, osołone przciwnapalmową i wysoko wydajny system filtracyjny powietrza. Wozy starszych modeli (T-55 oraz T-54 wszystkich modeli, T-44 i T34/85M) zostały również przystosowane do atomowego pola walki. Jednak nie dało się starych wozów wyłożyć tą powłoką więc załogi ich musiały dalej używać zestawów OP-1.

Polska otrzymała licencje na T-55A w połowie lat 60-ych a produkcje uruchomiono w 1967. Czołgi T-55A otrzymały pczś dywizji pancernych (ok 1600) resztę stanowiły czołgi doprowadzone do standardu T-55M i T-55U bez tej osłony i nie takie stare bo pochodzące z pierwszej połowy lat 50-tych T-34/85M
Syzyf
QUOTE
Jakieś źródło?


Ależ proszę:

"Wielka Historia Świata", wyd. PINNEX, Kraków 2005, tom XIX, podroz-
dział "Eurorakiety i Wojny Gwiezdne". Możesz sobie sprawdzić.

QUOTE
Dopóki ktoś nie udowodni, że jest inaczej, moja odpowiedź brzmi: NIE. Swobodne neutrony powodują aktywację substancji w otoczeniu wybuchu, a co za tym bardzo wyraźne skażenie terenu.


Niejasno się wyraziłem. Chodziło mi o skażenie długotrwałe,
takie które czyni dany obszar niezdatnym do zasiedlenia na wiele lat

QUOTE
Ktoś wie, jak to-to oddziaływuje na florę?


Tak jak na faunę. Śmierć po kilkudziesięciu godzinach.

QUOTE
Lepiej nie wiedzieć, co zostaje z człowieka po takiej dawce.


To co po zwykłej chorobie popromiennej. Najpierw nudności, potem wy-
mioty i biegunka, następnie schodzi skóra i rozkładają się narządy
wewnętrzne, w końcu śmierć. Mało przyjemne dry.gif .

QUOTE
Nie jestem tego pewien, ale prawdopodobnie z bomby neutronowej zrezygnowano, z powodu dużych osiągnięć w realizacji koncepcji FOFA.
Niszczenie czołgów z powierza, z dużej odległości, broniami kierowanymi.


Tak czy siak, jest to najsensowniejszy rodzaj broni nuklearnej. Umoż-
liwia eksterminację milionów ludzi bez uczynienia ich siedlisk bezu-
żytecznymi.
Galvatron
QUOTE(Syzyf @ 5/01/2011, 14:30)

(...)

http://nuclearweaponarchive.org/Usa/Weapons/Allbombs.html i wybrać to co nas interesuje. Otóż jeśli chodzi o nuklearne głowice bojowe ER to w USA opracowano następujące:
- W-63 - głowica do rakiety taktycznej Lance opracowana przez Lawrence Livermore Lab. Projekt skreślony w listopadzie 1966 na rzecz W-70
- W-64 - konkurencyjna głowica do Lance opracowana w Los Alamos. Projekt skreślony w IX.1964 na rzecz W-63
- W-65 - głowica do przeciwrakiety Sprint; projekt skreślony w I.1968 na rzecz W-66
- W-66 - głowica do przeciwrakiety Sprint o sile wybuchu 1 kt. Produkcja VI.1974 - III.1975 (70 szt.) wycofanie ze służby VIII.1978, wycofanie ze składowania 1985.
- W-70 Mod.3 - głowica do rakiety Lance o sile 1 kt. Produkcja VIII.1981 - II.1983 (380 szt.) wycofanie ze służby do IX.1992.
- W-79 Mod.0 - głowica do pocisku artyleryjskiego M753 do haubic 203 mm. Siła wybuchu ustawiana w zakresie 0,1 - 1,1 kt (3 ustawienia), możliwość wybuchu ER lub zwykłego jądrowego. Produkcja VII.1981 - VIII.1986 (325 szt.) wycofanie ze służby do IX.1992.
- W-81 - głowica do rakiety plot. SM-2 o sile 2-4 kt; potem zrezygnowano z opcji ER a potem w ogóle z całej głowicy (skreślona w 1986)
- W-82 Mod.0 - głowica do pocisku artyleryjskiego XM785 do haubic 155 mm o sile <0,2 kt (max. <2 kt). Konstrukcja jak W-79, z reglowaną siłą wybuchu i możliwością użycia z opcją ER lub bez. Skreślona w X.1983.
*


Ta strona i zawarte na niej "informacje" powinny być traktowane z ogromną rezerwą, gdyż nie poddają się jakiejkolwiek weryfikacji. Chciałem jej użyć jako źródła w pracy magisterskiej i wysłałem w tej sprawie maila do Narodowego Muzeum Amerykańskich Sił Powietrznych. W odpowiedzi napisali mi, że Siły Powietrzne oficjalnie nie udostępniają tego typu danych. Nie mówię, że są tam same bzdury, ale akurat dział dot. poszczególnych głowic i bomb, wraz z powtarzającą za nim Wikipedią, ni powinien być traktowany zbyt poważnie.

QUOTE(Gerhard @ 7/01/2011, 10:01)
(...)

Co do "sprytu" Rosjan w tej dziedzinie to nie jestem przekonany - plany bomby A (atomowa - 1 stopień) i W (wodorowa - 2 stopniowa) po prostu ukradli. Chyba dopiero bombę 3 stopniową (o bardzo dużej mocy) opracowali samodzielnie mniej więcej w tym samym czasie jak zachód.

(...)

Tym, co Rosjanie "ukradli" (a raczej dostali od Fuchsa), był pierwotny pomysł Tellera na budowę "super', który okazał się niewykonalny i został zastąpiony konfiguracją Tellera-Ulama, czyli właśnie bronią fazową. Wszystko inne opracowali sami. Wodorwa 2 i 3-stopniowa to właśnie konfiguracja Tellera-Ulama - drugim stopniem jest pojemnik z paliwem do syntezy, a trzecim uranowy płaszcz, którym można go otoczyć.
Ramond
QUOTE
Niejasno się wyraziłem. Chodziło mi o skażenie długotrwałe,
takie które czyni dany obszar niezdatnym do zasiedlenia na wiele lat

Tradycyjna broń nuklearna też nie powoduje takiego skażenia. Przykład: Hiroshima i Nagasaki.
QUOTE
Tak czy siak, jest to najsensowniejszy rodzaj broni nuklearnej. Umoż-
liwia eksterminację milionów ludzi bez uczynienia ich siedlisk bezu-
żytecznymi.

Gdzie tu przewaga nad tradycyjną bronią nuklearną?
isoroku
W tej ciekawej dyskusji nie zauważyłem jeszcze dość istotnego elementu, czyli zdefiniowania "klasycznej" bomby neutronowej.

Otóż kiedyś przeczytałem taką "wyliczankę".
Do tego aby doprowadzić do syntezy zwykłego wodoru, czyli na przykład bomby termojądrowej wykorzystującej zwykły wodór, trzeba by było, przy początkowym ciśnieniu 1 atmosfery, temperatury 350 milionów stopni. Takich warunków nikt na Ziemi nie potrafił i nie potrafi spełnić. Oczywiście we wnętrzu słońca właśnie taka reakcja zachodzi, i to przy temperaturze zaledwie 20 milionów stopni, ale pod ogromnym ciśnieniem, nieosiągalnym na ziemi.

Do tego żeby doprowadzić do syntezy deuteru, czyli wodoru w którego jądrze znajduje się, oprócz protonu także neutron, potrzeba jest temperatury 110 milionów stopni. Takich warunków nikt na Ziemi nie potrafił i nie potrafi spełnić.

Do tego żeby doprowadzić do syntezy Trytu, czyli wodoru, w którego jądrze znajdują się, oprócz protonu dwa neutrony, potrzeba jest temperatury około 40 milionów stopni.
Taka temperatura jest na Ziemi osiągalna, bowiem występuje "w samym środku" wybuchającej bomby atomowej.

Trzeba też wyjaśnić, że Deuter występuje w przyrodzie w liczbie 1 atom na 6 000 atomów wodoru i można go uzyskać z wody.
Ale Tryt nie występuje w przyrodzie, bo jest bardzo promieniotwórczy i ma okres połowicznego rozpadu 13,6 lat. I dlatego trzeba go tworzyć sztucznie, napromieniowując Deuter.

Przy czym trzeba też powiedzieć, że ciekły Tryt został użyty chyba tylko w początkowym okresie prób z bronią termojądrową, w pierwszym amerykańskim urządzeniu badawczym, jeszcze nie będącym bombą w zasadzie, bo przy masie kilkudziesięciu ton trudno to zapakować do bombowca. A potem w bombach termojądrowych używano jednak innych pierwiastków np litu, chociaż to nic pewnego.

Otóż w latach pięćdziesiątych pojawiły się pomysły zbudowania elektrowni termojądrowych w których tryt miał być ściskany w polu magnetycznym w urządzeniach Amerykańskich "Sellerator" czy też Sowieckich "Tokamak".

I właśnie wtedy pojawiła się koncepcja bomby neutronowej jako bomby "uwolnionej" od atomowego zapalnika.
W "klasycznej" bombie neutronowej, o której myśleli jej pomysłodawcy pierwotnie, Tryt miał być ściskany do odpowiedniego ciśnienia i temperatury przez, jak słyszałem, koncentryczne wiązki promieni lasera. W żadnym razie nie miało tam być bomby atomowej jako zapalnika. Oczywiście zbudowanie takiej "klasycznej" bomby neutronowej nie powiodło się oczywiście, bo gdyby zbudowanie czegoś takiego było lekkie, łatwe i przyjemne, to dziś nie spalalibyśmy węgla, tylko mielibyśmy prąd z elektrowni termojądrowych.

Te bomby neutronowe, których wprowadzenie przewidywano w latach siedemdziesiątych miały jak najbardziej posiadać atomowy zapalnik. Nie były to zatem bomby neutronowe w klasycznym rozumieniu tego pojęcia, tylko bomby termojądrowe, z co najwyżej zmienionymi pewnymi proporcjami wewnętrznymi.

Zatem tak jak nikt nie zbudował do dziś działającej elektrowni termojądrowej, (jedna eksperymentalna powstaje we Francji), tak nikt nie zdołał zbudować "klasycznej" bomby neutronowej, generującej w zasadzie głównie strumień neutronów.

Odnośnie powłoki przeciwradiacyjnej czołgów, to należy wskazać, że sowieci zakładali wtedy, że rzucą bomby atomowe na przeciwnika i potem, po skażonym terenie od razu miało iść natarcie czołgów. To nie oznacza jednak na pewno, że istniejąca powłoka przeciwradiacyjna zabezpieczająca przed promieniowaniem panującym w terenie zaraz po wybuchu atomowym, byłaby powłoką wystarczającą do powstrzymania promieniowania z bomby neutronowej. Być może dla powstrzymania tego promieniowania potrzebna by była tak gruba osłona z ołowiu, że musiałyby być zbudowane zupełnie nowe czołgi.




Syzyf
QUOTE
Tradycyjna broń nuklearna też nie powoduje takiego skażenia. Przykład: Hiroshima i Nagasaki.


A ja myślałem że w dzisiejszych arsenałach są bomby nowocześniejsze
od tradycyjnego "Little Boy'a" smile.gif W każdym razie poligonów nuklearnych na atolu Muruora i w Newadzie nikt jakos nie chce kolo-
nizować. Odnośnie Hiroszimy: oglądałem kiedyś dokument o długotwa-
łych skutkach wybuchu. Pokazali m.in. faceta któremu zmieniła się
płeć w dzeciństwie.
Beukot
QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)
(...)tak nikt nie zdołał zbudować "klasycznej" bomby neutronowej, generującej w zasadzie głównie strumień neutronów.

Zaraz, ale to co Speedy opisał, ze względu na moc wybuchu (kinda 1 kt?) chyba dawałoby odpowiednie parametry (w sensie małego skażenia trwałego i strumienia neutronów na niewielką w sumie odległość)? Bo chyba póki co nie da się głowicy termojądrowej wepchnąć do korpusu NATOwskiego 155 mm?
Speedy
Hej
QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)
Do tego żeby doprowadzić do syntezy deuteru, czyli wodoru w którego jądrze znajduje się, oprócz protonu także neutron, potrzeba jest temperatury 110 milionów stopni. Takich warunków nikt na Ziemi nie potrafił i nie potrafi spełnić.


He he... gdyby nie dało się zapalić syntezy D+D to bomby wodorowe by nie istniały. Na szczęście jednak można tu dokonać pewnego oszustwa. Otóż temperatura jest tak naprawdę pojęciem statystycznym. Gdy mówimy "herbata w tej szklance ma temperaturę 70 stopni C" - to znaczy tak naprawdę, że większość cząsteczek wody w szklance z herbatą ma energię odpowiadającą temperaturze 70 st.C. Ale są też obecne wśród nich cząsteczki mające energię odpowiadającą temperaturze np. 100 st.C, albo 10 st.C - tylko jest ich odpowiednio mniej, tym mniej im dalej ich temperaturze od tych 70 stopni. Dla herbaty nie ma to w zasadzie większych konsekwencji, ale dla deuteru już niekoniecznie.
A więc mówimy: "do syntezy potrzeba 100 mln K - super, ale nie ma takiej temperatury i d*** blada, nic się nie da zrobić". Otóż nie. Bo już w temperaturze np. 10 mln K populacja cząstek mających energię odpowiadającą 100 mln K będzie całkiem pokaźna. Zderzając się ze sobą, cząstki te ulegać będą reakcji syntezy. Reakcja uwolni wielkie ilości energii, ogrzewając środowisko. W ogrzanym ośrodku populacja cząstek o wysokiej energii wzrośnie, intensywność syntezy takoż, uwolni się jeszcze więcej energii itd. i może się okazać że to wystarczy - i proszę, temperatury zapłonu syntezy niby nie daliśmy a synteza jednak pojechała smile.gif.
Te liczby są tak trochę od czapki, tzn. dla przykładu tylko. Faktycznie były kiedyś szacunki, że być może na tej zasadzie do uruchomienia syntezy D+T wystarczy tylko "umiarkowana" temp. 1 mln K albo i mniej. Stąd właśnie te pomysły "czystej bomby", o których pisze isoroku, tzn. bomby w której nie byłoby wcale I stopnia (tej części rozszczepialnej) tylko sam II, sama synteza, a ową umiarkowaną temperaturę uzyskiwałoby się np. za pomocą laserów i/lub odpowiednio ustawionych eksplozji kumulacyjnych, czy innych jeszcze podobnych sztuczek. Ale się to nie udało.
QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)
Ale Tryt nie występuje w przyrodzie, bo jest bardzo promieniotwórczy i ma okres połowicznego rozpadu 13,6 lat. I dlatego trzeba go tworzyć sztucznie, napromieniowując Deuter.

Przy czym trzeba też powiedzieć, że ciekły Tryt został użyty chyba tylko w początkowym okresie prób z bronią termojądrową, w pierwszym amerykańskim urządzeniu badawczym, jeszcze nie będącym bombą w zasadzie, bo przy masie kilkudziesięciu ton trudno to zapakować do bombowca. A potem w bombach termojądrowych używano jednak innych pierwiastków np litu, chociaż to nic pewnego.

Gwoli ścisłości, tryt robi się z litu, napromieniowując go neutronami. W pierwszych amerykańskich bombach, zwanych niekiedy "mokrymi", zastosowano tak jak piszesz, ciekłą mieszaninę deuterowo-trytową. Potem jednak wymyślono bomby "suche", w których paliwem jest deuterek litu (zwykle jednak wzbogacony trytem choć ociupinkę). Pod wpływem neutronów z I stopnia i z reakcji D+T (a tych drugich jest masa) lit zamienia się w tryt i wzbogaca nam mieszaninę jeszcze bardziej.
Jednak trzeba pamiętać: głównym motorem napędowym bomby jest synteza D+D; to ona daje te straszliwe ilości energii i pozwala budować te superbomby o mocy wielu megaton. Synteza D+T dostarcza mniej energii (zaledwie nieco więcej niż rozszczepienie) ale jest łatwiejsza do zapalenia i stąd obecność trytu w układzie; a poza tym to "mniej" to przecież też jest dużo i spokojnie dogrzeje układ do takiego stanu, by rozpędziła się synteza D+D.
QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)

Otóż w latach pięćdziesiątych pojawiły się pomysły zbudowania elektrowni termojądrowych w których tryt miał być ściskany w polu magnetycznym w urządzeniach Amerykańskich "Sellerator" czy też  Sowieckich "Tokamak".

Stellarator się to nazywało. Sztuczka ogólnie rzecz biorąc polegała na wyprodukowaniu najpierw plazmy z mieszaniny D+T. Plazma, jako przewodnik, mogła być "obrabiana" za pomocą odpowiednio ustawionych pól elektromagnetycznych. A więc próbowano tak zakombinować, żeby w próżniowej komorze reaktora o kształcie torusa (czyli obwarzanka, albo opony) utworzyć "sznurek" z tej plazmy, tworzący zamkniętą pętlę czy pierścień, a następnie (przez indukcję) przepuścić przez niego olbrzymi prąd elektryczny, żeby się rozgrzał do temperatury syntezy. Do pewnego stopnia to działa, tzn. synteza mocno przyspiesza, natomiast nie ma raczej widoków, żeby się w ten sposób udało zbudować reaktor o cechach użytkowych, tzn. wytwarzający więcej energii niż by pochłaniał.
QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)

Nie były to zatem bomby neutronowe w klasycznym rozumieniu tego pojęcia, tylko bomby termojądrowe, z co najwyżej zmienionymi pewnymi proporcjami wewnętrznymi.

Eeee...tam, to jest takie dzielenie włosa na czworo. Bomba neutronowa z definicji jest bombą termojądrową. I były to bomby neutronowe całkiem klasyczne - bo ich głównym czynnikiem rażącym były neutrony. Natomiast nie były to bomby całkiem czyste, bo jednak zawierały atomowy zapalnik, choćby i niewielki.

QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)
      
To nie oznacza jednak na pewno, że istniejąca powłoka przeciwradiacyjna zabezpieczająca przed promieniowaniem panującym w terenie zaraz po wybuchu atomowym, byłaby powłoką wystarczającą do powstrzymania promieniowania z bomby neutronowej. Być może dla powstrzymania tego promieniowania potrzebna by była tak gruba osłona z ołowiu, że musiałyby być zbudowane zupełnie nowe czołgi.
*


Otóż to! Powłoki antyradiacyjne w czołgach w pewnym stopniu pochłaniały strumień neutronów, ale bynajmniej nie eliminowały zagrożenia, jedynie je redukowały w niewielkim stopniu. Problem jest taki, że ołów i podobne substancje, zbudowane z ciężkich jąder i dobrze chroniące przed promieniowaniem gamma i rentgenowskim, słabo chronią przed neutronami, bo te odbijają się od owych masywnych jąder, prawie nie oddając im energii, i po kilku odbiciach przechodzą przez taką osłonę. Przed wysokoenergetycznymi neutronami chronią dobrze osłony z materiałów z lekkich jąder, które w takich zderzeniach będą "odskakiwać", zabierając neutronom energię. Ale niestety tak czy siak muszą to być osłony niepraktycznie grube.
QUOTE(Syzyf)
A ja myślałem że w dzisiejszych arsenałach są bomby nowocześniejsze
od tradycyjnego "Little Boy'a" 

Ależ są! Od Fat Mana jeśli już, bo takich bomb jak Little Boy praktycznie już później nie robiono wcale. Ale naprawdę wymyślono różne nowe sztuczki od tamtych czasów. Oczywiście taka ogólna zasada działanie nie zmieniła się, ale pewne rozwiązania techniczne owszem.

QUOTE(Syzyf)
W każdym razie poligonów nuklearnych na atolu Muruora i w Newadzie nikt jakos nie chce kolonizować.

Nooo ale też nie są to tereny nikomu do niczego specjalnie potrzebne. Teren poligonu na Mururoa jest zresztą dalej zajmowany przez francuskie wojsko o ile wiem. Poza tym mówimy tu o "broni neutronowej" czyli wybuchach powietrznych o małej i bardzo małej mocy. A na wymienionych przez ciebie terenach dokonywano także znacznie potężniejszych eksplozji, także i naziemnych a więc o wiele bardziej "brudzących".
Syzyf
QUOTE
Ależ są!


No właśnie są. Mocniejsze i brudniejsze. Wątpię żeby ktoś przeżył wy-
cieczkę do miasta zbombardowanego (w razie wojny atomowej) takimi cu-
deńkami.
kris9
QUOTE(Speedy @ 11/01/2011, 14:10)
Otóż to! Powłoki antyradiacyjne w czołgach w pewnym stopniu pochłaniały strumień neutronów, ale bynajmniej nie eliminowały zagrożenia, jedynie je redukowały w niewielkim stopniu. Problem jest taki, że ołów i podobne substancje, zbudowane z ciężkich jąder i dobrze chroniące przed promieniowaniem gamma i rentgenowskim, słabo chronią przed neutronami, bo te odbijają się od owych masywnych jąder, prawie nie oddając im energii, i po kilku odbiciach przechodzą przez taką osłonę. Przed wysokoenergetycznymi neutronami chronią dobrze osłony z materiałów z lekkich jąder, które w takich zderzeniach będą "odskakiwać", zabierając neutronom energię. Ale niestety tak czy siak muszą to być osłony niepraktycznie grube.

Gdy w latach 50. pracowano w ZSRR nad "atomowym czołgiem", zadaniem konstruktorów było nie tylko zapewnienie wjeżdzania czołgu na tereny skażone, ale również przetrwanie pobliskich wybuchów jądrowych. Jak wiemy jednym z czynników rażenia broni jądrowej jest także strumień neutronów i osłona czołgów nad jaką pracowano miała za zadanie osłabiać również ten czynnik. No i właśnie osłabiać, a nie całkowicie eliminować co wcześniej sugerowano. Taka osłona nie zapewnia pełnego zabezpieczenia przy dowolnych dawkach, ale znacząco (nie w niewielkim stopniu) je osłabia. Co do składu takiej okładziny to stanowiła ją kombinacja różnych materiałów.
Ramond
QUOTE
A ja myślałem że w dzisiejszych arsenałach są bomby nowocześniejsze
od tradycyjnego "Little Boy'a" smile.gif

Nowocześniejsze nie oznacza "powodujące większe skażenie". Wręcz przeciwnie.
QUOTE
Odnośnie Hiroszimy: oglądałem kiedyś dokument o długotwa-
łych skutkach wybuchu. Pokazali m.in. faceta któremu zmieniła się
płeć w dzeciństwie.

A jakby pokazali faceta, któremu płeć się zmieniła w czasie zaćmienia słońca też byś uwierzył na słowo, że między jednym a drugim istnieje związek przyczynowo skutkowy? Anomalie biologiczne miały i mają miejsce na całym świecie.
QUOTE
No właśnie są. Mocniejsze i brudniejsze.

Mocniejsze. Nie ma powodu, dla którego miałyby być brudniejsze.
QUOTE
Wątpię żeby ktoś przeżył wy-
cieczkę do miasta zbombardowanego (w razie wojny atomowej) takimi cu-
deńkami.

Wątpia to są rybie. Masz coś na poparcie swoich słów?
QUOTE
Przed wysokoenergetycznymi neutronami chronią dobrze osłony z materiałów z lekkich jąder, które w takich zderzeniach będą "odskakiwać", zabierając neutronom energię.

Dobrym materiałem jest tu polietylen. Z substancji ciekłych zarówno woda jak i paliwo są bardzo dobre.
Syzyf
QUOTE
Wątpia to są rybie. Masz coś na poparcie swoich słów?




QUOTE
Po przeminięciu pierwszych skutków eksplozji pozostaje już tylko jeden, choć wyjątkowo przykry – opad promieniotwórczy.
Opad promieniotwórczy zaczyna się w miejscu eksplozji i osiada na wszystkim zgodnie z kierunkiem wiatru. Im bliżej punktu zero tym większy opad, gdyż największe napromieniowane cząstki ziemi i pyłu opadają pierwsze.

Kierunki wiatru są różne na różnych wysokościach, a grzyb wynosi opad promieniotwórczy na wiele warstw atmosfery. Kształt opadu promieniotwórczego przypomina więc dłoń z rozcapierzonymi palcami od miejsca eksplozji w kierunku wiatru – najczęściej w kierunku wschodnim. Najgroźniejsze skażenie następuje w pierwszych kilku godzinach do pierwszej doby. Cały opad może się unosić w atmosferze nawet przez miesiąc i dłużej, podróżując przez całe kontynenty. Jeżeli znajdujemy się około stu lub więcej kilometrów od miejsc wybuchu, mamy co najmniej kilka godzin zanim opad do nas dotrze. Do opadu spowodowanego eksplozjami naziemnymi (powietrzne powodują o wiele mniejszy opad) dochodzi jeszcze skażenie ze zniszczonych elektrowni atomowych, których w Europie są dziesiątki (a materiał radioaktywny w nich zawarty zostanie rozpylony przez eksplozje). Największe skażenie nastąpi na odległości ok. 150 km od elektrowni – co oszczędza Polskę, ale jest mordercze dla całej zachodniej Europy. Promieniowanie najczęściej wyraża się w Rentgenach na godzinę. Można też je podawać w remach (roentgen equivalent in man lub mammal) jeżeli dotyczy ona człowieka lub ssaka o podobnej wielkości. W tym sensie remy to przeliczenie rentgenów na żywy organizm. Przykładowo dawka promieniowania 200 rentgenów na godzinę powoduje że człowiek po dwóch godzinach przebywania w takim miejscu jest napromieniowany do 400 remów. Dawka powodująca chorobę zaczyna się od 150-200 R, ale rzadko taka dawka kończy się śmiercią. Przy napromieniowaniu 450-500 remów umiera połowa ludzi. 2000 remów powoduje śmierć po ok. dwóch tygodniach praktycznie każdego napromieniowanego. 10 tys remów zabije jeszcze tego samego dnia.
Efektem dostania się pyłów i dymów do wyższych warstw atmosfery może być kilkunasto-procentowe zmniejszenie światła słonecznego. To spowoduje poważne ochłodzenie i przyśpieszone przyjście zimy nawet w środku lata. Okresy wegetacji roślin będą skrócone. Ale nie nastąpi epoka lodowcowa ani kula śnieżna.

Nastąpi jednakże zanik warstwy ozonowej. Spowoduje to, że skóra, zwłaszcza białych ludzi, będzie w ciągu kilku minut doznawała poparzeń słonecznych. Trzeba też będzie nosić osłonę oczu. Prawdopodobnie trzeba będzie przejść na tryb życia nocnego, a w dzień wychodzić tylko dokładnie owiniętym w materiały i z okularami na oczach. Ten sam efekt oraz opad promieniotwórczy spowoduje śmierć wielu większych zwierząt. Małe zwierzęta spędzają większość czasu pod ziemią i są aktywne nocą, więc nie ucierpią tak bardzo. Około 50-70 % mieszkańców wielkich miast zginie od razu. Opad promieniotwórczy zabije ludzi żyjących na jego trasie zwłaszcza jeśli nie będą wiedzieli że powinni się schować i jak to zrobić – winne temu jest też powszechne przekonanie, że tego kataklizmu nie można przeżyć.


Mało?
Speedy
Hej
QUOTE(Syzyf @ 12/01/2011, 7:53)
Po przeminięciu pierwszych skutków eksplozji pozostaje już tylko jeden, choć wyjątkowo przykry – opad promieniotwórczy.
Opad promieniotwórczy zaczyna się w miejscu eksplozji i osiada na wszystkim zgodnie z kierunkiem wiatru. Im bliżej punktu zero tym większy opad, gdyż największe napromieniowane cząstki ziemi i pyłu opadają pierwsze.


No to już po sprawie. Opad po takich miniaturkach, wybuchających w powietrzu, jest znikomy i dotyczy obszaru o promieniu może kilkuset metrów.
Coobeck
Vitam

Syzyfie, pierwsze pytanie - jakie jest źródło Twojego cytatu?

Efektem dostania się pyłów i dymów do wyższych warstw atmosfery może być kilkunasto-procentowe zmniejszenie światła słonecznego. To spowoduje poważne ochłodzenie i przyśpieszone przyjście zimy nawet w środku lata. Okresy wegetacji roślin będą skrócone. Ale nie nastąpi epoka lodowcowa ani kula śnieżna.

A to już zależy od tego, ile będzie wybuchów. I w związku z tym - ile dymu i pyłu zostanie wyprodukowane.

Poza tym pytanie Ramonda dotyczyło miasta zbombardowanego, a Ty cytujesz dane o opadzie radioaktywnym w odległości dziesiątków czy setek km od miasta. Tudzież o zmianach klimatycznych, które dotkną całą planetę.
Coś więcej o samym mieście, samym epicentrum i najbliższych okolicach prosimy.
lancelot
QUOTE
jakie jest źródło Twojego cytatu?
Artykuł SF o wojnie atomowej wklejony przez kolegę w załozonym przez Niego temacie: "czy można przeżyć wojnę atomowa" (albo jakoś tak)...
O tutaj: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=76384&hl=
Ramond
QUOTE
Mało?

Dużo, niestety nie tego, co trzeba - zamiast poważnych naukowych danych opinia o wątpliwej merytoryczności.
QUOTE
Po przeminięciu pierwszych skutków eksplozji pozostaje już tylko jeden, choć wyjątkowo przykry – opad promieniotwórczy.
Opad promieniotwórczy zaczyna się w miejscu eksplozji i osiada na wszystkim zgodnie z kierunkiem wiatru. Im bliżej punktu zero tym większy opad, gdyż największe napromieniowane cząstki ziemi i pyłu opadają pierwsze.

To jest oczywiste. Brakuje jednak tego, co najważniejsze - tempa spadku intensywności promieniowania. To, co będzie zabójcze w ciągu pierwszego dnia, po roku może nie wyróżniać się ponad promieniowanie tła.
QUOTE
Cały opad może się unosić w atmosferze nawet przez miesiąc i dłużej, podróżując przez całe kontynenty.

W tym czasie wszystkie krótkożyjące, a więc najsilniej promieniujące izotopy zdążą się rozpaść... rolleyes.gif
CODE
Do opadu spowodowanego eksplozjami naziemnymi (powietrzne powodują o wiele mniejszy opad) dochodzi jeszcze skażenie ze zniszczonych elektrowni atomowych, których w Europie są dziesiątki (a materiał radioaktywny w nich zawarty zostanie rozpylony przez eksplozje).

Współcześnie nikt się nie bawiłby w eksplozje naziemne - za duże skażenie, za mały efekt niszczący. Znacznie lepszy efekt osiąga się w wybuchu na pewnej wysokości.
Po drugie - skąd się nagle wzięły w rozważaniach elektrownie atomowe?
CODE
Promieniowanie najczęściej wyraża się w Rentgenach na godzinę. Można też je podawać w remach (roentgen equivalent in man lub mammal) jeżeli dotyczy ona człowieka lub ssaka o podobnej wielkości. W tym sensie remy to przeliczenie rentgenów na żywy organizm. Przykładowo dawka promieniowania 200 rentgenów na godzinę powoduje że człowiek po dwóch godzinach przebywania w takim miejscu jest napromieniowany do 400 remów. Dawka powodująca chorobę zaczyna się od 150-200 R, ale rzadko taka dawka kończy się śmiercią. Przy napromieniowaniu 450-500 remów umiera połowa ludzi. 2000 remów powoduje śmierć po ok. dwóch tygodniach praktycznie każdego napromieniowanego. 10 tys remów zabije jeszcze tego samego dnia.

Fajnie, tylko po co ktoś to napisał, skoro nie napisał, jakiego promieniowania należy się spodziewać, gdzie i kiedy po wybuchu?
CODE
Nastąpi jednakże zanik warstwy ozonowej.

Twierdzenie nieudowodnione. Na dodatek nie mające nic wspólnego z omawianą kwestią skażenia zniszczonych miast.
CODE
Spowoduje to, że skóra, zwłaszcza białych ludzi, będzie w ciągu kilku minut doznawała poparzeń słonecznych. Trzeba też będzie nosić osłonę oczu. Prawdopodobnie trzeba będzie przejść na tryb życia nocnego, a w dzień wychodzić tylko dokładnie owiniętym w materiały i z okularami na oczach. Ten sam efekt oraz opad promieniotwórczy spowoduje śmierć wielu większych zwierząt. Małe zwierzęta spędzają większość czasu pod ziemią i są aktywne nocą, więc nie ucierpią tak bardzo. Około 50-70 % mieszkańców wielkich miast zginie od razu. Opad promieniotwórczy zabije ludzi żyjących na jego trasie zwłaszcza jeśli nie będą wiedzieli że powinni się schować i jak to zrobić – winne temu jest też powszechne przekonanie, że tego kataklizmu nie można przeżyć.

Scenariusz i liczby z kapelusza.
Syzyf
[CODE]W tym czasie wszystkie krótkożyjące, a więc najsilniej promieniujące izotopy zdążą się rozpaść...
QUOTE



Pierwsze pół roku po wojnie.

Promieniowanie już praktycznie zanikło. Pozostaje oczywiście Stront i Cez, ale one zostaną z nami przez najbliższe kilkaset lat, więc nie myślmy o nich.[QUOTE]

Faktycznie, lepiej nie myślmy o czekajacych nas nowotworach.
Coobeck
Vitam

Faktycznie, lepiej nie myślmy o czekajacych nas nowotworach. (Syzyf)

Moja najbliższa rodzina liczy 16 osób. Z tego "przyjemność" z nowotworem (zarówno wyleczoną jak i śmiertelną) miało 4, czyli 25%. Jakaś wojna nuklearna była? Nie - nowotwór to jest przypadłość dość powszechna w naszej cywilizacji. Miesiąc temu zmarła moja znajoma. O ile wiem, nikt w jej rodzinie nowotworu nie miał, prowadziła zdrowy tryb życia. Od pierwszych objawów do śmierci minęło niecałe pół roku.
To naprawdę może dopaść każdego w każdej chwili. Powiedz mi, Syzyfie - myślałeś kiedyś o tym, że trafi akurat na Ciebie? Czy może wychodzisz z założenia że lepiej nie myśleć?

Promieniowanie już praktycznie zanikło. Pozostaje oczywiście Stront i Cez, ale one zostaną z nami przez najbliższe kilkaset lat, więc nie myślmy o nich. (Syzyf)

Jak duże będzie to zagrożenie?
Syzyf
QUOTE
Z tego "przyjemność" z nowotworem (zarówno wyleczoną jak i śmiertelną) miało 4, czyli 25%.


Po wojnie ten współczynnik wzrósłby pewnie co najmniej do 50%, jeśli nie bardziej.

QUOTE
To naprawdę może dopaść każdego w każdej chwili. Powiedz mi, Syzyfie - myślałeś kiedyś o tym, że trafi akurat na Ciebie? Czy może wychodzisz z założenia że lepiej nie myśleć?


Tak się składa że jestem hipochondrykiem, więc ciągle sprawdzam, czy aby co mi nie rośnie.
Coobeck
Vitam

Po wojnie ten współczynnik wzrósłby pewnie co najmniej do 50%, jeśli nie bardziej. (Syzyf)

Po wojnie ten współczynnik wynosiłby średnio 10%. A teraz udowodnij, ze to Ty masz rację a nie ja. Bo na razie oba twierdzenia (Twoje i moje) są tak samo mocno uargumentowane.
Ramond
QUOTE
Pierwsze pół roku po wojnie.

Promieniowanie już praktycznie zanikło. Pozostaje oczywiście Stront i Cez, ale one zostaną z nami przez najbliższe kilkaset lat, więc nie myślmy o nich.

No i co, że stront i cez? To są naturalne pierwiastki, mają izotopy trwałe. Stront jest 15 najliczniejszym pierwiastkiem na Ziemi, stanowi średnio 0,034% skał magmowych. Cez jest rzadszy, 45 na liście najliczniejszych pierwiastków na Ziemi (3 ppm) - nadal jest o dwa rzędy wielkości liczniejszy niż srebro.
Czy może chodzi Ci o jakieś konkretne izotopy strontu i cezu? Jakie? Stront ma ich 20 (4 trwałe, 16 promieniotwórczych) a cez 39 (1 trwały).
QUOTE
Faktycznie, lepiej nie myślmy o czekajacych nas nowotworach.

Nowotwory występują cały czas rolleyes.gif
CODE
Po wojnie ten współczynnik wzrósłby pewnie co najmniej do 50%, jeśli nie bardziej.

Branie liczb z kapelusza nie czyni ich prawdziwymi rolleyes.gif
Galvatron
QUOTE(isoroku @ 10/01/2011, 21:41)
[...]

QUOTE(Speedy @ 11/01/2011, 14:10)
[...]

Obydwaj namieszaliście. Oczywiście, że synteza termojądrowa jest możliwa, bo inaczej skąd multi-magatomowe bomby? Jako paliwa można użyć deuteru i/lub trytu. Deuter jest stosunkowo łatwo pozyskań z wody, lecz jego wadą jest wyższa temperatura zapłonu. Z kolei tryt, który zapala się w znacznie niższej temperaturze - można uzyskać jedynie w reaktorze nuklearnym, przez co jest o wiele droższy, a dodatkowo ten krótki okres połowicznego rozpadu. Generalnie produkcja czystego trytu jest nieopłacalna

Problem odpowiedniej temperatury i ciśnienia rozwiązano za pomocą tzw. konfiguracji Tellera-Ulama, wykorzystującej kompresję radiacyjną. Polega to na tym, że promieniowanie z eksplozji atomowej jest wykorzystywane do ściśnięcia cylindra z paliwem do syntezy. W jego sercu znajduje się dodatkowo plutonowy pręt, który pod wpływem ściskania ulega rozszczepieniu. Paliwo zostaje więc wciśnięte między dwie eksplozje nuklearne i zachodzi reakcja.

W pierwszej amerykańskiej bombie (czy raczej urządzeniu termojądrowym) "Mike" użyto ciekłego deuteru, który jednak wymaga kriogenicznej instalacji chłodzącej. Problem ten rozwiązano za pomocą deuterku litu. Związek ten ma postać białego proszku i nie wymaga żadnych specjalnych zabiegów. Przy okazji rozwiązano problem trytu - bombardowany neutronami lit zmienia się w tryt, którego reakcje z deuterem (D + T) wytwarzają znacznie więcej energii niż same D + D.
Kefir
http://greeneyetech.com/weapons_effect_nuclear.html
Link do tabel z efektami wybuchu nuklearnego różnej mocy. We wcześniejszych postach pojawiały się pytania co do tego.
Syzyf
QUOTE
http://greeneyetech.com/weapons_effect_nuclear.html


Ale my tu mówimy o 1-kilotonowej bombce, a nie 50-cio czy wiecej kilotonowych potworach

Speedy, czy można zmaksymalizować zasięg promieniowania do, powiedzmy 2km.? I jak duże będą
straty w infrastrukturze w razie wybuchu takiej 1-kilotonowej bomby?

QUOTE
Nowotwory występują cały czas


Powiedz to mieszkańcom Prypeci. Naprawdę twierdzisz że parę tygodni po wybuchu bomby ludzie
będą mogli jak gdyby nigdy nic wrócić do zbombardowanego miasta i rozbić tam obóz?
Ramond
QUOTE
Ale my tu mówimy o 1-kilotonowej bombce, a nie 50-cio czy wiecej kilotonowych potworach

Speedy, czy można zmaksymalizować zasięg promieniowania do, powiedzmy 2km.?

Zasięg promieniowania można maksymalizować wraz z mocą wybuchu. Ty tymczasem chcesz mieć wybuch o mini-sile i maxi-zasięgu.
QUOTE
Powiedz to mieszkańcom Prypeci.

Jakim mieszkańcom?
QUOTE
Naprawdę twierdzisz że parę tygodni po wybuchu bomby ludzie
będą mogli jak gdyby nigdy nic wrócić do zbombardowanego miasta i rozbić tam obóz?

A dlaczego akurat "parę tygodni"?
Syzyf
QUOTE
Jakim mieszkańcom?


Tym co tam kiedyś mieszkali.

QUOTE
A dlaczego akurat "parę tygodni"?


A ile według Ciebie, czasu żeby zrobiło sie tam bezpiecznie?

QUOTE
Zasięg promieniowania można maksymalizować wraz z mocą wybuchu. Ty tymczasem chcesz mieć wybuch o mini-sile i maxi-zasięgu.


Bo poszukuję broni idealnej smile.gif ale dobrze, załóżmy że bomba ma moc 2-kt. Jakie wywoła zniszcze
nia w razie wybuchu powietrznego na wysokości np. 300 metrów?
Ramond
QUOTE
Tym co tam kiedyś mieszkali.

No i? Wysiedlono ich, nie umarli na raka. Wskaźnik umieralności się nie pogorszył.
QUOTE
A ile według Ciebie, czasu żeby zrobiło sie tam bezpiecznie?

A co to znaczy "bezpiecznie"?
QUOTE
ale dobrze, załóżmy że bomba ma moc 2-kt. Jakie wywoła zniszcze
nia w razie wybuchu powietrznego na wysokości np. 300 metrów?

Śmiertelna dawka promieniowania w promieniu 1 km od centrum wybuchu, fala uderzeniowa o natężeniu 5 psi w promieniu 500 metrów od centrum wybuchu.
Beukot
QUOTE(Ramond @ 1/02/2011, 18:56)
QUOTE
A ile według Ciebie, czasu żeby zrobiło sie tam bezpiecznie?

A co to znaczy "bezpiecznie"?

Bo tutaj kryterium powrotu nie jest "jak jest bezpiecznie" tylko "kto za to zapłaci".
Te tereny po dekadach paniki są przecież w praktyce niezurbanizowane (a nawet gorzej - trzeba mnóstwo śmiecia posprzątać, żeby komukolwiek chciało się tam mieszkać). Czy państwo, do którego te tereny należą, stać na taką powtórną kolonizację? W imię czego w ogóle miano by ją przeprowadzać, bo przecież żaden rachunek ekonomiczny za tym nie stoi?

Lepiej już chyba zostawić Zonę jak jest i kasować turystów za stroje ABC, wycieczki, zdjęcia, pamiątki i takie tam.
Syzyf
QUOTE
A co to znaczy "bezpiecznie"?


Bezpiecznie będzie jak ktoś tam będzie przebywał dłuższy czas i nie zachoruje na raka albo chorobę popromienną.
Ramond
QUOTE
Bezpiecznie będzie jak ktoś tam będzie przebywał dłuższy czas i nie zachoruje na raka

No to nigdzie na świecie nie ma bezpiecznego miejsca, bo ludzie wszędzie chorują na raka.
QUOTE
albo chorobę popromienną.

Zależnie od mocy i miejsca wybuchu, do kilku lat. Wybuch małej mocy w powietrzu zdecydowanie mniej. W Hiroshimie i Nagasaki nie notowano przypadków choroby popromiennej niezwiązanej z promieniowaniem w samej chwili wybuchu.
Syzyf
http://www.portalspozywczy.pl/inne/polityk...inne,45291.html

A jednak, skutki skażenia okazały się dalekosiężne. sleep.gif
Galvatron
Ptaki to jeszcze nic. Spróbuj zjeść tamtejsze grzyby...

Porównywanie skutków Czarnobyla i wybuchu o mocy max. 20 kiloton chyba ma niewielki sens.wink.gif
To jest wersja bez grafik. Aby przejść do pełnej wersji forum kliknij tutaj.
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.
Copyright © 2003 - 2005 Historycy.org
Kontakt: historycy@historycy.org