To dla odmiany coś o historii Leo-2 i pewnych uwarunkowaniach
Myślę że warto to opisać ponieważ wiele mitów wokół Leoparda-2 i nieporozumień wynika z faktu, że większość osób skupia się na prototypach i poszczególnych wieżach + owym zakichanym przetargu w USA a nie patrzy na szerszy kontekst powstania Leo-2 oraz na specyficzne (niekiedy bardzo) niemieckie doświadczenia i co za tym idzie wymagania.
Tak jak pisałem – część pierwsza o Leopardach-2. Nie będę opisywać historii poszczególnych prototypów oraz samego rozwoju konstrukcji, skupię się raczej na uwarunkowaniach jakie doprowadziły do powstania Leoparda-2.
Pierwotnie na prototypach Leoparda-2 zaważyły te same punkty i założenia, które zaważyły na Leopardzie-1. Punktem wyjściowym była IIwś, gdzie na bazie jej doświadczeń szereg świetnych taktyków (takich jak Erhard Raus) opracowywało podręczniki taktyki – dla odrodzonej Bundeshweer a wcześniej dla... US Army. Tak to nie błąd – cała Amerykańska taktyka wojsk pancernych po II wś opierała się po części na podręcznikach pisanych przez byłych nazistów – jest w tym pewien chichot historii który należy przypisać upartemu pułkownikowi S.L.A Marshallowi - do 1954r. tzw „Dywizja Historyczna” zakończyła pracę – do której po części zachęcono a po części zmuszono (tnz opcją były procesy o zbrodnie wojenne) 730 Niemców z czego 642 oficerów – w śród nich: Lutwizz, Halder, Guderian, Milch, Kesselring, Muller-Hildebrand, Jospeh „Sepp” Hermann, i Raus. Prace tego ostatniego – świetnego stratega i autora niemieckich zwycięstw z pod Kotielnikowem, Pochlebinem i najbardziej niesamowitej bitwy pancernej na froncie wschodnim – „bitwy obrotowej” pod Wierchnie-Kumskim, były dla Amerykanów szczególnie cenne. Tak czy siak wnioski dowódców Panzerwaffe miały wpływ na rozwój konstrukcji i taktykę po obu stronach Atlantyku. Zatem pierwszą składową Leoparda-1 były bolączki niemieckich czołgów z II wś:
- awaryjne przeniesienia napędu
- za mała dzielność w terenie
- za mały zasięg w terenie
- za długi czas napraw będący efektem przesadnego skomplikowania konstrukcji, a tym samym za mała ilość wozów w linii już po kilku dniach walk
- fakt, że nawet najgrubszy i najlepiej ukształtowany pancerz dało się pokonać (prymat pocisku nad pancerzem)
Ale dostrzegano też mocne plusy konstrukcji z IIwś:
- ergonomię pracy załóg
- dużą siłę ognia
- świetną optykę
- dopracowane silniki i zawieszenie
Na powyższe doświadczenia z zakresu typowo technicznych problemów nałożyły się sprawy taktyk walki z sowietami – których nie będę tutaj poruszać – jest to zbyt obszerne zagadnienie.
Sytuacja odrodzonej Bundeshweer była nieco inna niż reszty NATO, i to zaważyło na wymaganiach leoparda różnych od tych które zrodziły M60 czy Cheftiana. Charakterystycznymi cechami dla RFN były:
a) fakt, że RFN było państwem „frontowym” i oczywistym był atak ogromnych ilości wojsk pancerno zmechanizowanych.
kwestia użycia broni atomowej – w latach 60. oczywista, i premiująca czołgi oraz BWP jako wozy dające duże szanse przeżycia załogom –o ile przeciwnik nie stosował broni A o wzmożonej radiacji (neutronowa), ponieważ pancerz chronił przed błyskiem, częściowo podmuchem eksplozji i falą ciśnienia. W przypadku użycia broni chemicznej i biologicznej ochrona dawana przez hermetyczny przedział załogi była prawie całkowita – przynajmniej w zakładanym czasie pracy filtrów (4-6h) do dekontaminacji.
c) założenia Bundeshwer zakładały, że UW będzie mieć bezwzględną przewagę ilościową i zaskoczenia przy względnej równowadze technologicznej – sposobem walki miało być opóźnienie, przemielenie różnymi środkami ppanc kolumn pancernych i wykrwawianie ich na możliwie wczesnych etapach „rozrywania” obrony NATO. Zatem oddając teren miano spowalniać i wykrwawiać wroga, po czym zastopować go, zaś NATO dać czas na mobilizacje rezerw i rozwinięcie ich. Kolejnym celem miało być „skanalizowanie” przełamań wojsk panc.zmech UW w takie rejony aby możliwe były kontrataki w celu zniszczenia owych „szpic” a następnie aktywna obrona zakładająca kontratak. Jak widać mamy tutaj trzy zasadnicze zadania dla własnej broni pancernej:
- opóźnienie
- obrona pozycji
- ofensywa
d) Każde z powyższych wymagań dla własnej broni pancernej rodziło inne wymagania techniczne. operacje opóźniające wymagały czołgu który miałby świetną mobilność w terenie oraz wysoką prędkość maksymalną w terenie, poza tym siła ognia była postrzegana jako bardzo ważny czynnik – czołg miał dysponować SKO umożliwiającym angażowanie celi na granicznym dystansie na jaki pozwala teren w RFN coś dojrzeć (2000m). Najważniejszym było prawdopodbieństwo trafienia celu pierwszym pociskiem. Ponieważ owych latach ppk na dystans 2km leciały tak długo że szybkostrzelność wynosiła 1na minutę oczywistym wyborem była armata. Premiowanym pociskiem był HEAT ale o tym napiszę później. Ostatnim bardzo ważnym parametrem była świadomość sytuacyjna załóg w terenie (przyrządy obserwacyjne, ich ilość i jakość,) oraz łączność.
walka w obronie pozycji wymagała również dużej siły ognia, ale krótszy dystans wymagał również solidnego pancerza zdolnego przetrwać trafienia, mobilność byłą mało ważna. ofensywa wymagała przede wszystkim świetnej mobilności w terenie i łączności. Jest to ważniejsze niż siła ognia czy też pancerz – co Panzertruppen udowadniały nie raz...
Już po cechach Leoparda-1 widać co wybrała Bundeshwera – czołg do kontrofensyw i operacji opóźniających a nie uporczywej obrony na średnim dystansie. Częściowym czynnikiem był całkowity prymat głowic HEAT (SC) nad pancerzem w owych latach – co Yom Kippur udowodniła bardzo boleśnie (ponad 70% trafionych głowicami HEAT czołgów po prostu zapalało się). W efekcie we Francji, Włoszech oraz Niemczech całkowity prymat przyznano mobilności i sile ognia nad pancerzem. Bezpieczeństwo miały zapewniać manewr i siła ognia, odporność na HEAT powinna być pominięta ponieważ nie było wówczas pancerza zdolnego zatrzymać SC kalibru około 100mm, zaś osłona przed pociskami kinetycznymi winna zabezpieczać tylko przed bronią do 20mm(!). Natomiast bardzo ważna byłą ochrona przed bronią ABC, oraz zapewnienie łatwości napraw i odporności eksploatacyjnej pojazdu.
Tutaj powinien nastąpić wyczerpujący opis Leoparda-1 ale nie nastąpi ponieważ skupie się na Leopardzie-2. Celem powyższego było określenie niemieckich preferencji które wpłynęły na taki a nie inny kształt Leoparda-1.
W przypadku powstawania Leoparda-2 mamy do czynienia z małym bałaganem ponieważ de facto ów czołg miał dwie fazy projektowe:
a) pierwszą – kiedy Leopard-2 miał powtarzać założenia Leoparda-1 ale na zasadzie skokowej poprawy wszystkich parametrów istotnych dla operacji opóźniających i ofensywnych
drugą – w momencie jak wnioski z Yom Kippur (1973) zbiegły się z udostępnieniem przez Brytyjczyków rewolucyjnej technologii pancerzy Burlinghton (1974/1975) kiedy okazało się, że możliwe jest zabezpieczenie czołgów przed głowicami HEAT – przynajmniej dla przedniej sfery, zaś osłona załogi ma sens ponieważ nie każde celne trafienie będzie oznaczać koniec trafionego pojazdu.
W pierwszej fazie prac B+R Leoparda-2 powielono koncepcję Leoparda-1 czyli postanowiono opracować rewolucyjnego w trwałości i łatwości obsłudze diesla wraz z przeniesieniem oraz władować jak najlepsze SKO i armatę bez względu na koszty takiego rozwiązania. Zażądano również docelowo pełnej możliwości zwalczanie celów w nocy na dystansie do 2km. Jak widać osłonę pojazdu w zasadzie pominięto. Właśnie w myśl takich założeń powstało pierwszych 17 prototypów zamówionych w 1972roku, z których latem 1974 cztery wysłano na testy do Kanady i USA w klimacie polarnym i pustynnym. Przy okazji w 1974 podpisano MoU między USA i RFN. Pierwotna ocena owych 4 prototypów przez USA byłą zła dla ich twórców – oceniono SKO jako zbyt skomplikowane, osłonę pojazdu jako nieistniejącą, zaś cenę jako nieakceptowalną. Jednocześnie doceniono świetny napęd i niezawodność konstrukcji oraz bardzo dokładne i celne SKO.
Efektem owej krytyki oraz tego, że w RFN nałożyły się trzy zjawiska:
- wnioski z Yom Kippur
- dostęp do Burlinghtona
- własny rozwój pancerza w Niemczech optymalizowanych przeciw HEAT– protoplasty obecnych NERA
stało się całkowite przemodelowanie konstrukcji, jednak przy zachowaniu prymatu siły ognia i mobilności nad osłoną. Miało to miejsce na przełomie 1974/75r Kwestie sporne w konstrukcji pojazdu miały być rozwiązywanie na rzecz tych dwóch czynników. Jedynym wymogiem który wiązał się z ochroną załogi były wnioski z rodzącej się współpracy na linii RFN-Izrael a mianowicie analiza Yom Kippur. Na podstawie analiz wyciągnięto wniosek, że wieża inkasuje blisko połowę trafień amunicją czołgową i ponad 60% trafień ppk i współczynnik ten będzie rósł. Kolejnym wnioskiem było to, że należy w tak narażonym na ostrzał miejscu czołgu jak wieża nie powinno być w przedziale załogi żadnych łatwopalnych czynników – amunicja ma być wywalona do osobnego bunkra ze słabym ogniwem, zaś pompa hydrauliki oraz instalacja (z wówczas łatwopalnym i parzącym płynem) ma być usunięta z przedziału złogi w wieży. Jednocześnie stopniowo na zachodzie stawało się jasne jak bardzo T-64 oraz T-72 deklasują zachodnie czołgi –dlatego w RFNie postawiono wymóg jakościowego przeskoczenia (znów bez względu na cenę pojazdu) poziomu reprezentowanego przez przypuszczalne wersje rozwojowe owych maszyn. Tutaj należy nadmienić iż cena nie grała dla Niemców roli, ponieważ Bundeshwera przy pewnym ograniczonym potencjale ludności i tak miała już maksymalnej wielkości w stosunku do liczby ludności i budżetu wojska pancerne (na czas pokoju) – dlatego możliwe stało się zwiększanie ceny pojedynczej maszyny ponieważ jasne było , że RFN i tak będzie na nie stać. Poza tym zarzucono limit masy i uznano, że nowy czołg ma się mieścić w klasie 50-60ton, ponieważ dopiero przy takiej masie da się zapewnić zakładany poziom ochrony pojazdu.
Należy nadmienić, iż działo się to w trakcie testowania 17 wież i 16 podwozi w myśl wcześniejszej koncepcji – przyczynia się to do zaciemnienia obrazu rozwoju Leoparda-2.
Drugą pomijaną często sprawą w rozwoju Leoparda-2 jest to, że wersję „rewolucyjną” zaczęto opracowywać PO owych testach 4 prototypów w USA i Kanadzie, oraz na bazie czynników które opisałem wcześniej (analiza YomKippur, oraz dostęp do Burlinghtona i własne prace nad pancerzami specjalnymi) ale PRZED decyzją o udziale w przetargu w USA która zapadła po podpisaniu MoU w 1974r. Jednocześnie z tworzeniem Leopara-2AV tworzono konstrukcje nazywano roboczo Leopard-2/3 która trochę powielała Kpz-70 dlatego została szybko zarzucona. Trochę to zagmatwane, ale Niemcy pracowali trzytorowo wtedy:
- rozwój wersji bazujących na skokowo poprawianym Leopardzie-1 tzn maszyna powielająca ową koncepcję (manewr, siła ognia, niezawodność)
- wersja uwzględniająca nowe informacje i trendy (pancerz, Yom Kippur i osłona załogi w wieży) –bez limitu masy, z nowym opancerzeniem (Leo-2AV)
- „ślepe ścieżki” takie jak Leo-2/3 na których testowano różne awangardowe ale albo odrzucone, albo technicznie niewykonalne w pojazdach seryjnych rozwiązania.
Jednocześnie wersja 2AV wzięła udział w przetargu w USA. Jego wpływ na rozwój Leoparda-2 jest moim zdaniem przeceniany, ponieważ czynniki które wpłynęły na przemodelowanie koncepcji Leoparda-2 pojawiły się wcześniej, zaś wersja 2AV była po prostu najbliższa wymaganiom amerykańskim i jako taka wylądowała w USA. Przy czym ocena samego przetargu też jest niejednoznaczna. Leopard-2 jako zagraniczna i do tego niemiecka konstrukcja był od początku na gorszej pozycji. Po pierwsze z powodu tego, że działa tutaj sprawa „dumy narodowej” w USA –co powoduje, że o ile implementowanie poszczególnych rozwiązań technicznych (niemiecka armata, brytyjski pancerz) i ich „amerykanizacja” były możliwe to już wybór zagranicznej konstrukcji i ich licencja były mało prawdopodobne –w końcu kupowanie czołgu od dwa razy pokonanego wroga dla bardzo wielu osób było niedopuszczalne. Kolejną sprawa było to, że to potężny amerykański kompleks przemysłowy miał spijać „miodek” z produkcji czołgu a nie poprzez licencję zarabiać mniej, i to z ujmą na honorze. W efekcie cały arsenał lobbingowo polityczny był za amerykańskim czołgiem. Mimo tego Leo-2AV bronił się całkiem nieźle - oceną mobilności i siły ognia była bardzo dobra, i w sumie inna być nie mogła ponieważ wóz ten miał już bardzo dobre SKO, i dopracowany napęd. Ceną owego SKO była bardzo wysoka cena pojazd – za wysoka finalnie dla Amerykanów jak się okazało. Osobną kwestią była sprawa osłony pojazdu. Tutaj Niemcy wygrać z XM1 po prostu nie mogli z kilku przyczyn. Po pierwsze nie wysłano niemieckich odpowiedników
Burlnghtona do USA tylko makietę masową w pancerzu. Zrobiono tak albo z obawy o wyciek informacji niejawnej, albo z obawy przed szpiegostwem przemysłowym ze strony sojusznika. Tak czy siak takie podejście do sprawy uniemożliwiało ocenę jakości pancerza i jedyne co pozostawało to ocena jego integralności – a ta jest lepsza w XM1. Poza tym Leo-2AV miał cieńszy pancerz niż finalny Leopard-2A0. Maska (duża maska dodajmy) miała mniejszy LOS o aż 1/3, pancerz czołowy wieży miał również mniejszy LOS, zaś mimo lepszego ukształtowania przodu kadłuba (równomierna grubość) miał on tylko 40-45cm LOS. Było mniej i to miejscami znacząco mniej niż u amerykańskich konkurentów. Poza tym Niemcy pewnych rzeczy nie mogli zlikwidować. Dostępne i już dopracowywane SKO wymagało takiego a nie innego umiejscowienie zespołu EMES-15, z kolei kwestia pełnej izolacji łatwopalnych czynników w wieży wymusiła umieszczenie hydrauliki –a zwłaszcza sporej pompy i zbiornika płynu hydrauliki – w osobnym bunkrze z własnym ogniwem. W efekcie nie dało się zrobić wieży w stylu XM1 z prawie całym zapasem amunicji w jej niszy. Co wymusiło składowanie jej w kadłubie. Co prawda wybrano na to najlepsze możliwe miejsce (za grubym pancerzem czołowym kadłuba, cel jest krótki i dostępny w bardzo ograniczonym zakresie kątów dla +/-30 i to tylko z jednej burty) ale niemożliwa stała się jej pełna izolacja.