QUOTE(knat2 @ 7/07/2013, 12:40)
To generała np. dywizji, też wyślij w pole, żeby miał doskonałą świadomość sytuacyjną.
Dowódca spieszanej drużyny to jedno - i powinien z nią być w polu.
Ale moim zdaniem, w BWP powinien być dowódca owego BWP - który wskazuje cele działonowemu, współuczestnicząc w tym z żołnierzem dowodzącym desantem.
Bo bez sensu jest sytuacja, w której przed spieszeniem desantu - dowódca zajmuje miejsce obok działonowego, tak jak dowódca czołgu - a po spieszeniu desantu- porzuca to stanowisko i "ucieka" z wozu w pole.
I owszem - ma świadomość sytuacyjną spieszonego desantu, ale już nie ma świadomości sytuacyjnej - załogi BWP.
Ze względu na to, że dowódca jest mózgiem dowodzonych żołnierzy, i musi być jeden - rolę dowódcy całego pododdziału powinien pełnić żołnierz znajdujący się w BWP, koordynujący działania żołnierzy desantu, z działaniami ich wozu wsparcia ogniowego - jakim jest BWP.
A do orientowania się w aktualnej sytuacji spieszonych żołnierzy - służy łączność utrzymywana z dowódcą desantu, który mu podlega.
Dowódca spieszanej drużyny to jedno - i powinien z nią być w polu.
Ale moim zdaniem, w BWP powinien być dowódca owego BWP - który wskazuje cele działonowemu, współuczestnicząc w tym z żołnierzem dowodzącym desantem.
Bo bez sensu jest sytuacja, w której przed spieszeniem desantu - dowódca zajmuje miejsce obok działonowego, tak jak dowódca czołgu - a po spieszeniu desantu- porzuca to stanowisko i "ucieka" z wozu w pole.
I owszem - ma świadomość sytuacyjną spieszonego desantu, ale już nie ma świadomości sytuacyjnej - załogi BWP.
Ze względu na to, że dowódca jest mózgiem dowodzonych żołnierzy, i musi być jeden - rolę dowódcy całego pododdziału powinien pełnić żołnierz znajdujący się w BWP, koordynujący działania żołnierzy desantu, z działaniami ich wozu wsparcia ogniowego - jakim jest BWP.
A do orientowania się w aktualnej sytuacji spieszonych żołnierzy - służy łączność utrzymywana z dowódcą desantu, który mu podlega.
Generał to nie dowódca drużyny piechoty i jego świadomość taktyczna ( operacyjna) musi być inna. Nie mieszaj dwóch oddzielnych kwestii.
Co do stosowania zasady HK w BWPach to kwestia , tak jak powiedziałem, dyskusyjna. Możesz twierdzić co chcesz ale Ja uważam iż zamykanie dowódcy druzyny piechoty w pojeżdzie jest bzdurą bo piechota ma inne zadania niż czołgi które walczą jedynie ... pojazdem. Piechota ,musi wykonywac zadania w których jej pojazd może być jednym z kilku środków walki nie koniecznie o decydującym znaczeniu, ba może być tak iż BWp będzie jedynie "taksówką" która w walce wogóle nie będzie brała udziału z uwagi na uwarunkowania taktyczno- terenowe.
W Afganie np nie raz było tak iż pojazdy szły na kordony zaś piechota wchodziła do wiosek i walczyła wewnątrz bo pojazdy nie mogły tam wjechać z róznych przyczyn.
W takich sytuacjach jeden dowódca drużyny pełnił rolę dowódcy pojazdów plutonu zaś reszta plutonu walczyła spieszona i jak najbardziej dawano radę, przy bardzo podstępnym sposobie walki przeciwnika. W warunkach otwartej wojny z normalnym przeciwnikiem będzie to też efektywne. Nie należy traktować BWPa jak czołgu to inna filozofia i taktyka zastosowania.
Orkan
Zasadnicze pojedynki T-72 vs M1 , pomimo całej propagandy USA w tej sprawie, były na bardzo niekorzystnych dla T-72 warunkach. Miałem okazję pogadać z wieloma weteranami tych walk z 1991 roku ( częśc podoficerów już na emeryturze i oficerów którzy nadal służą) i generalnie pisanie o "zażartych" starciach w tym odniesieniu to jedynie humorystyczny eufemizm wyrzynania kompania po kompanii ślepych w nocy 72-jek przez plutony M1 atakujące z róznych kierunków spoza zasięgu obserwacji ich przyrządów nocnych . Do walk w których T-72 wogóle otworzyły ogień dochodziło niezwykle rzadko bo w dzień kolumny Irackie niszczone były przez lotnictwo i Apache zanim cokolwiek dotarło do linii otwrcia ognia M1 -ek. Zaś w nocy często otwierały ogień na oślep gdy kilka z nich bywały niszczone na okopanych stanowiskach obronnych ( co wskazywało amerykanom gdzie jest reszta pojazdów wroga). No ale wiadomo... każda formacja własny ogonek chwali a prawda jest taka że największą liczbę 72-k zniszczyły same ich załogi... poddając się amerykanom.
Amerykanie nie byli idiotami i doskonale wiedzieli jak wykorzystać przewagi swojej broni.